Nicolas i Nicolo.
14 czerwca 1610 roku, w tym samym momencie, w tej samej sekundzie, w której zamordowany został w Paryżu Henryk IV, zamek w Pau odczuł z tego powodu tak silny szok, że królewska tarcza oderwała się od frontonu i spadła na ziemię, tłukąc się na kawałki. Jest to z pewnością wyraźny dowód więzi między obydwoma faktami, ale ja widziałbym w tym wydarzeniu raczej wyraz uczuciowej solidarności, która łączyła Bearneńczyka z jego rodzinnym domem. Jeśli wybrałem ten właśnie przypadek, to dlatego, że jest on historyczny i sławny. Ale wystarczy przypomnieć sobie różne mniej sławne osoby, by znaleźć ich całe setki. Weźmy przykład jednego z moich drogich przyjaciół, którego nazwę tu Nicolas, po prostu dlatego, że mieszkał przy ulicy Nicolo. Jego domek z ogródkiem pochodził z czasów, kiedy Passy leżało jeszcze w szczerym polu. Nicolas kochał swój dom, który odwzajemniał mu się tym samym. Często urządzaliśmy w nim wykwintne i rozkoszne spotkania, o których ci, którzy jeszcze żyją (o ile jeszcze tacy są) z pewnością nie zapomnieli. Jeśli przypadkiem czytają te strony, wyobrażam sobie, jak zapala im się wesoła iskierka w oku. No tak… Mój przyjaciel Nicolas był pewnego dnia zmuszony sprzedać swój dom. Mówię „zmuszony”, by wytłumaczyć jego zdradę: tak naprawdę skusiły go pieniądze, i chęć życia bez troski o jutro. Oczywiście, bardziej opłacalne było wybudowanie w miejsce ogrodu pięknego bloku mieszkalnego o wysokim standardzie, zapewniającego regularne dochody. Postęp, niestety, idzie naprzód!